Największa w kraju Wigilia dla ubogich i samotnych odbyła się w Poznaniu. W tym roku objęła 1400 osób samotnych, ubogich i bezdomnych. A my wzięliśmy w niej udział i nie możemy o tym zapomnieć.
Pozwólcie, że wzruszenie przykryję humorem.
W tym roku mieliśmy niezwykła ekipę, do składu trojga 7-klasistów: Emilki T., Piotra G., Eryka S., i 8-klasisty Jana C. dołączyli nielegalnie 6-klasiści: Antek C., Tymek I., Szymek H. (w akcji mogą brać uczniowie od klasy 7 wzwyż).
Małolaty przekonały mnie, twardego pedagoga, że dojrzeli już do niezwykłej akcji posługiwania najuboższym i czekania jeszcze rok, będzie czasem straconym. Po twardej debacie, uległam, pod warunkiem, że dodatkową opiekę będzie sprawować Mama jednego z małolatów oraz sprawdzony w boju kulinarnym, absolwent naszej 7 – Mikołaj H. znany ze spotkań z Seniorami. I taką ekipą ruszyliśmy 24 grudnia zrobić prawdziwą kuchenną rewolucję na MTP!
Ubrani w czerwone koszulki pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi do ostrej walki o każdego klienta. Czy mam się przyznać, że przerwano nam szpaler i zapełniliśmy stół nr 9, zanim wypełniły się wcześniejsze…? Nie dlatego, że byliśmy najsłabsi w szpalerze, ale ta troska o każdego klienta, nie pozwoliła nam czekać zbyt długo…
Masterszef Mikołaj tak szkolił naszych kelnrów i kucharzy, że pojawiły się pierwsze łzy… ale u mnie, bo zobaczyłam, że ekipa żyje swoim życiem, a potrawy nie ośmielają się stygnąć. Nie przy takich sercach!
Piotrek ręką nakładał kapustę, żeby było szybciej, ale w rękawiczkach! Szymon dzielił sprawiedliwie karpia, a Janek wymyślił sposób na podawanie ziemniaków formowanych w kulki śniegowe, też przy pomocy gumowych rękawiczek. Spokojnie, nad higieną czuwał nasz Mikołaj vel Almaro. Kelnerzy: Antek, Tymek i Eryk z naszą jedyną kelnerką Emilką tańczyli wokół stołu, tak, jak im Almaro nakazał. Mama robiła zdjęcia zdumiona tym, co widziała i chyba jeszcze dziś dochodzi do siebie.
Prawdziwie Diab… Anielska kuchnia! Nakarmiliśmy wszystkich w tempie jednostajnie przyspieszonym. Kiedy były potrzebne dokładki, szaleni kelnerzy biegali po nie do innych stołów, zawsze coś dostali, ponieważ u nas dokładkom nie było końca.
Na koniec dostrzegłam jednego spóźnionego Gościa, który z braku miejsc spożywał posiłek wigiliny przy naszym stole podawczym, między kociołkami, przy pełnym wsparciu zespołu.Taki to mamy zespół, z Nieba rodem!
Nie można nie zauważyć takiej ekipy w kolorze czerwonej, pikantnej papryki, zdjęcia zrobiliśmy sobie z amerykańskimi żołnierzami, gdzie j. angielski bardzo się przydał, dziękuję naszym anglistom!
Rozmawialiśmy też z Arcybiskupem Stanisławem Gądeckim, gdzie przyznałam się do nielegalnych 6-klasistów, co przyjął z takim samym zachwytem, jak i ja.
Zamieszaliśmy kulinarnie w tej najpiękniejszej Wigilii, mamy nadzieję, że nie tylko w żołądkach naszych Gości, ale też w sercach. Bo my byliśmy kompletnie „Ugotowani” od emocji. I nadal jesteśmy!
Jolanta Podgórna