…wizyta uczniów klasy III D i III H w Muzeum Rogalowym.
W piątek 29 września, pomimo początkowych komplikacji komunikacyjnych, ale i tak z uśmiechami na twarzy, wybraliśmy się na zajęcia warsztatowe do niezwykłego miejsca, związanego z historią i tradycją naszego miasta – Muzeum Rogalowego.
Kiedy weszliśmy do obszernej sali w historycznej renesansowej kamienicy, nagle przenieśliśmy się o pięć wieków wstecz. Nad głowami przepięknie prezentował się pięciusetletni polichromowany strop, a za plecami mieliśmy autentyczną ceglaną ścianę z XV wieku. Zostaliśmy przywitani poznańską gwarą i dzięki spotkaniu z rodowitym Poznaniakiem mogliśmy przypomnieć sobie wiele znanych nam określeń. Potem wszystkie mele i szczuny założyli na głowy piekarskie czapki i mogliśmy przystąpić do działania. Po wysłuchaniu legendy o św. Marcinie i poznańskich rogalach, nie pozostało nam nic innego, jak zmierzyć się z tą prastarą tradycją.
Wiara z klasy III D i III H rozpoczęła od ugniatania ciasta z młodzi, formowania wałeczków i kul, a gdy już udało się otrzymać zadowalającą konsystencję, przyszedł czas, by je „odgazować”. W tym celu knajdry musiały ze wszystkich sił uderzać w kule ciasta pazurami zaciśniętymi w pięści. Uporały się z tym zadaniem rug cug. Teraz nastał bardzo ważny moment – przy użyciu ciężkiego wałka trzeba było rozwałkować ciasto na cienkie placuszki. Nasz gospodarz szpycnął i kiedy uznał, że ciasto jest rychtyg, zadał kolejną pracę innym uczniom, by sprawnie wycięli knyfkiem i szablą odpowiedniej wielkości trójkąty. Wreszcie można było włożyć do rogali nadzienie z białego maku, orzechów, rodzynek, skórki pomarańczowej, biszkoptów i olejku migdałowego. Choć jesteśmy z oszczędnego z Poznania, nie szczędziliśmy go! Rogale świętomarcińskie robi się na bogato. Na koniec trzeba było zwinąć ciasto tak, by przypomniało prawdziwą podkowę, którą zgubił siwy koń św. Marcina. Potem musieliśmy uzbroić się w cierpliwość, by nasze rogale wyrosły w cieple pod kuchenną szmatką.
Nie traciliśmy bynajmniej czasu! Najpierw skosztowaliśmy wypieczonych wcześniej rogali, a później zapoznaliśmy się z historią naszego miasta: rozpoczęliśmy od momentu założenia grodu w miejscu spotkania trzech braci Lecha, Czecha i Rusa nad Wartą, prześledziliśmy szczęśliwe i burzliwe losy Poznania, by zakończyć na odrodzonej tradycji Imienin Ulicy Św. Marcin.
Tuż przed opuszczeniem zacnych murów kamienicy nasz piekarz-przewodnik posmarował jeszcze upieczonego rogala lśniącym glancem, i posypał go obficie orzeszkami.
Mniam! Jakże pysznie i słodko zrobiło się nam wszystkim po wizycie w Muzeum Rogalowym. Pełni wrażeń udaliśmy się na spacer w promieniach jesiennego słońca. Tym razem pałeczkę przejęła p. Beata i oprowadziła nas wokół Starego Rynku, przybliżając nieznane historie znanych miejsc. Czy wiecie, co się działo pod pregierzem? Kto spogląda na rynek z jednej z ratuszowych wieżyczek i dlaczego to nie chodzi o koziołki? I dlaczego do historii przeszedł pewien metalowy daszek na jednej z kamienic? A czy to możliwe, żeby kilka razy Stary Rynek przypominał wielki basen? I co ma wspólnego św. Jan Nepomucen z ciszą, kluczami i… lufami armatnimi? A może znacie historię wędrującego pomnika Babmerki? Jeśli nie, śmiało, pytajcie nas! Bo my już wiemy!
Czy i Wy byliście już kiedyś w Muzeum Rogalowym przy ul.Klasztornej? Jeśli nie, gorąco zachęcamy Was, byście wybrali się tam jak najprędzej! A jeśli nie wszystko z naszej relacji jest dla Was zrozumiałe, zajrzyjcie do „Słownika gwary poznańskiej”, a tekst stanie się jasny i przejrzysty!
Beata Żyto
wychowawczyni klasy III H
a tym razem także i przewodnik 🙂
Opublikowano: 29.09.2017